.

.

wtorek, 26 maja 2015

03. Nigdy nie wracaj do tego co było, bo to co będzie może być o wiele lepsze...

Usiadłam na oparciu fotela tuż obok Michaela i patrzyłam na to, jak Julia wygodnie rozsiada się na kanapie obok swojego brata. Byłam na nią wściekła. Z każdą chwilą coraz bardziej.
- Jesteście razem? – spytał Dylan, wciąż uważnie na mnie patrząc, co było całkiem dziwne, zważywszy na to, że podobno miał dziewczynę.
- Tak – odpowiedział Michael, a ja w tym samym momencie odpowiedziałam zupełnie inaczej.
- Nie.
- To tak czy nie? – spytał, marszcząc czoło.
- Nie jesteśmy razem. Michael to stary znajomy – powiedziałam i poczułam, jak drugi brunet wbija we mnie wzrok. Nie musiałam na niego patrzeć, by wiedzieć, że jest niezadowolony z mojej odpowiedzi. Ale po co miałam ściemniać, skoro Jules wszystko by za chwilę sprostowała.
- Przed chwilą chciałaś iść ze mną do łóżka – wypalił Myers, a ja zrobiłam się automatycznie bordowa na twarzy. Jak on w ogóle mógł wypalić takim tekstem na głos? Przy nich? Zrobiło mi się głupio i automatycznie opuściłam wzrok w dół na swoje nogi, niemalże czując, jak spojrzenia i jednego i drugiego przeszywają mnie na wskroś.
- Audrey prawdopodobnie uznała cię za jedną z opcji – rzuciła Julia, a ja uniosłam na nią wzrok, czując się zażenowana i zawstydzona jednocześnie. – Więc nie masz powodów do czucia się wyjątkowym.
- Generalnie kim ty właściwie jesteś, żeby wypowiadać się w taki sposób? – spytał. To będzie ciężki wieczór.
- Kimś, do kogo powinieneś zwracać się z szacunkiem.
- Jules, daj spokój…
- Audrey, nie broń go. Zrobił ci wystarczająco duży burdel w życiu i nie jestem w stanie patrzeć, jak robi go po raz kolejny. Na jego miejscu nawet bym nie próbowała odzyskać kontaktu, a już na pewno bym nie śmiała się tutaj pojawiać po tym wszystkim. Nie mogę patrzeć na to, jak pozwalasz temu kretynowi bawić się sobą. – Julia mówiła i zachowywała się zupełnie tak, jakbyśmy były same. Jakbyśmy przeprowadzały tę samą rozmowę co zawsze, kiedy ostatecznie kończyłam pogawędkę z Michaelem całkowicie rozbita.
- Błagam cię, odpuść. To ani nie czas, ani nie miejsce na takie tematy – powiedziałam, bojąc się spojrzeć na Michaela.
- Szkoda, że nie poinformowałaś mnie o tym, że rozmowy ze mną źle na Ciebie wpływają – powiedział Myers, niespokojnie ruszając się w fotelu.
- A ty myślałeś, że będę skakać za każdym razem z radości, że do mnie piszesz raz na miesiąc, doskonale wiedząc, że nasza relacja nie jest zdrowa? – spojrzałam na niego i w tym momencie zaczęło się we mnie gotować ze złości.
- Myślałem, że nie reagujesz, patrząc na to, w jaki sposób ze mną rozmawiasz. Jak zimna i oschła jesteś. Najwyraźniej nauczyłaś się kłamać – powiedział, posyłając mi jakby wrogie spojrzenie. Pokręciłam głową, nie wierząc w to wszystko. Jedyną osobą, która nie brała udziału w tej chorej dyskusji, był Dylan, który siedział i tylko się przysłuchiwał.
- Bo najwyraźniej nie ufam ci na tyle, żeby być z tobą w pełni szczera. Bo po co? Po to, żebyś od razu wszystko wyśpiewał Lucasowi i Philowi? Nie ma takiej opcji. Powinieneś sam się domyślić, że ci nie ufam. Nie po tym wszystkim. I raczej nigdy nie zaufam. I to, że chciałam się z tobą przespać, najwyraźniej byłoby moją kolejną porażką, którą musiałabym dopisać do listy, w której i tak cię pełno – wypaliłam, podnosząc się z fotela po to, by chwycić za swojego drinka i przechylić go za jednym razem. – Pójście z tobą do łóżka dzisiaj byłoby jednym z największych błędów w moim życiu. Za moment każdy by o tym wiedział.
- Coś ci się chyba popieprzyło. Nie po to rozmawialiśmy na ten temat podczas kolacji. Nie chodziło mi tylko o zaliczenie ciebie. Chociaż może to byłoby lepsze niż wierzenie w to, że nie jesteś taka jak inne, że nie oceniasz z góry, a po prostu mnie chcesz. I tu był mój błąd – powiedział, podnosząc się, a ja od razu poczułam się mała i zagubiona, chociaż byłam we własnym mieszkaniu. I tak czułam się obco.
- Skoro tak twierdzisz, to lepiej będzie jeśli wyjdziesz – stwierdziłam, zadzierając głowę wysoko do góry, by spojrzeć mu w oczy. Byłam czerwona na twarzy, zdecydowanie bolało mnie serce, czułam, jak oczy zaczynają mnie piec i do tego czułam się jak idiotka, odstawiając taką szopkę przy gościach. A pomyśleć, że gdyby nie Julia i jej brat, prawdopodobnie leżałabym już pod nim naga. Albo w łóżku, albo na kanapie. I aż coś mocno skręciło mnie na tę myśl w dołku.
- Świetnie, zmarnowałem tylko czas – burknął, wygładzając materiał koszuli.
- Wracaj do swojego Nowego Jorku i swoich dziwek. Tak będzie najlepiej – powiedziałam, zagryzając policzek po wewnętrznej stronie.
- I tak cię dopiszę kiedyś do listy – uśmiechnął się niemalże wrednie po wypowiedzeniu tych słów szeptem. Nie zdążyłam się odezwać, a on po prostu wyszedł. Usłyszałam jedynie, jak zatrzaskują się za nim drzwi, a w moim mieszkaniu pozostaje intensywny zapach jego perfumam.
Po za tym, czy ja miałam tylko takie wrażenie, czy on faktycznie mi groził?
Odwróciłam się w stronę Julii i Dylana i spojrzałam na brunetkę tak, jakbym miała w niej znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie i jednocześnie szukając informacji na temat tego, co tu się właśnie wydarzyło.
- Nie przejmuj się, Audrey. To minie, jak zawsze – powiedziała, podnosząc się z kanapy, a chwilę później mocno mnie przytulała, zanim jeszcze zdążyłam się rozpłakać. – Dyl, idź zrób herbaty. Sobie też. Trochę tu posiedzimy – dodała po chwili, odwracając się do brata. Idealnie wyczuła moment, kiedy w moich oczach pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po policzkach.
Michael był tą osobą, która mnie bolała. Autentycznie odczuwałam ból za każdym razem, kiedy znajdowałam się w pobliżu niego, kiedy z nim rozmawiałam. I chociaż często miałam idiotycznie dobry humor podczas rozmów, albo zgrywałam oziębłą sukę, której nie tykają jego chore deklaracje, bolała mnie cała jego osoba i to, w jaki sposób mnie traktuje. Z jednej strony mówi, że mu zależy, z drugiej nie zamierza zmieniać miejsca zamieszkania. I liczy na co? Że będzie miał gdzie i z kim spać, kiedy będzie wpadać do Los Angeles? Nie było nawet takiej opcji. Nie mogłam więcej na to pozwalać i dobrze o tym wiedziałam. Ale czy ja właściwie potrafiłam to skończyć?

Ostatecznie skończyło się na tym, że i Julia i Dylan zostali u mnie. A ja siedziałam na kanapie między tą dwójką, przebrana już w porozciągany szary sweter, który zsuwał się z mojego ramienia i zwykłe czarne legginsy. Ściskałam w dłoniach białą poduszkę, wbijając w nią brodę i gapiłam się w telewizor bez większego zainteresowania.
W pierwszej wersji chciałam się upić i zaszyć pod kołdrą, nie wstając do rana, by jutro w totalnie posępnym humorze iść do pracy. Ale kiedy się przebrałam i zmyłam makijaż, zostałam niemalże siłą posadzona na kanapie. Julia wcisnęła mi do rąk kubek z herbatą, a Dylan już odkopał kolekcję moich filmów i odpalił Avengersów. Nie myślałam nawet o tym, że może zobaczyć to, że mam wszystkie możliwe filmy, w których grał, łącznie z każdym sezonem Teen Wolf. Jules wiedziała o tym, że lubię jej brata jako aktora i bardzo go cenię. Był młody, ale piekielnie zdolny. Natomiast czułabym się idiotycznie, gdyby on to zobaczył.
- Żyjesz? – spytała brunetka, delikatnie dźgając mnie w nogę. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią, wzruszając ramionami.
- Chyba tak – mruknęłam i wróciłam do gapienia się w telewizor.
- Jesteście głodni? – spytała po raz kolejny.
- Nie mam nic w lodówce. Ale mam ochotę na coś z Dennys. Tylko beznadziejnie, że nie dowożą do domu – mruknęłam, wykrzywiając usta w grymasie.
- A jest jeszcze otwarte? – spytała.
- To jest otwarte dwadzieścia cztery godziny – powiedziałam, posyłając jej spojrzenie typu: serio? Zawsze po wyjściu na miasto jesteś tak zalana, że nie pamiętasz, gdzie idziemy coś żreć?
- Racja – mruknęła. – Pójdę po żarcie, ale ty zostajesz z Dylanem, który przypilnuje, żebyś nic nie piła. – westchnęłam ciężko, przewracając oczami. Podniosłam się z kanapy, zostawiając poduszkę na niej i zniknęłam w kuchni, gdzie rano zostawiłam swojego laptopa i wróciłam z nim oraz kartką i długopisem do salonu, siadając na fotelu, by go otworzyć i znaleźć stronę tego lokalu, by coś wybrać. Chwilę później musiałam na nowo przetransportować się na kanapę, żeby pozostała dwójka też widziała menu.
- Pisać, czy ty zapiszesz sobie? – spytałam, patrząc na przyjaciółkę.
- Pisz już. Dylan, wybieraj.
- Nie jestem głodny – stwierdził. Słyszałam jego westchnięcie, gdy Julia posłała mu to swoje typowe spojrzenie. Aż uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cieszę się, że nie tylko ja przegrywam z Twoją siostrą w takich sytuacjach – powiedziałam, zerkając na niego i podałam mu swojego laptopa. Nie musiałam długo myśleć, co chcę. T-Bone Steak, Chicken & Sausage Quesadilla i na deser standardowo Chocolate Lava Cake. Podkreśliłam swoje zamówienie, by pod spodem napisać życzenia Dylana. – Wybrałeś już coś? – spytałam po raz kolejny, zerkając na niego.
- Smothered Cheese Fries i T-Bone Steaks.
- Bez deseru?
- A co byś poleciła?
- Ciasto czekoladowe – uśmiechnęłam się do niego uradowana.
- To zdaję się na Twój instynkt – również uśmiechnął się do mnie i niemalże poczułam, jak Julia robi niezadowoloną minę.
- A ty co chcesz? – spytałam, kończąc dopisywać do jego zamówienia to samo ciasto co sobie zapisałam. Coraz bardziej podobało mi się jego towarzystwo.
- Brooklyn Spaghetti & Meatballs, Zesty Nachos i Apple Pie. Mam wziąć coś do picia? – spytała. – Czy herbata wystarczy?
- Weź mi cole i mój samochód – powiedział Dylan z głupim uśmiechem. – I portfel.
- Ogarnij się. Jeszcze stać mnie na kupienie żarcia dla naszej trójki – powiedziała Julia.
- Weź mi truskawkową lemoniadę – dodałam, wszystko jednak zapisując na małej, białej karteczce, którą po chwili wcisnęłam w dłoń Julii, odkładając laptopa na stolik. Dylan podniósł się z kanapy i poszedł do korytarza, w którym zostawił swoją kurtkę.
 - Zaraz wracam – usłyszałam od Julii, która podniosła się i poszła za swoim bratem. Nie chciałam podsłuchiwać, ale moje mieszkanie było na tyle małe, że chcąc czy nie i tak wszystko słyszałam. – Wiem, że nie wszystko jest w porządku, ale błagam. Nie rób nic głupiego – powiedziała, szeptem biorąc od niego kluczyki i mimo wszystko pięćdziesiąt dolarów. Dylana było stać na wydawanie na żarcie. Julii niekoniecznie. Bo nie ukrywajmy, ale pensja kelnerki nie była za wysoka. Dokładając do tego opłaty, jakieś racje żywnościowe, utrzymanie samochodu… Nie zawsze było nas stać na dodatkowe wydatki takie jak zachcianki żarciowe.  
- Nie mam dwóch lat, Jules.
- Ale ja tylko proszę. Przypilnuj też, żeby ona nic głupiego nie zrobiła – powiedziała, otwierając drzwi.
- Wiem. Nie martw się. Wszystko będzie w porządku, jak wrócisz – skwitował, a po chwili musiał za nią najwyraźniej zamknąć drzwi. Ja przesiadłam się w miejsce, w którym przed chwilą siedziała Julia i przeciągnęłam się mocno, czując i słysząc, jak kości mi strzelają. Akurat w momencie, kiedy do salonu wrócił Dylan. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zabrałam nogi, robiąc mu miejsce.
- Wracasz dzisiaj do siebie, czy miałeś nocować u Julii? – spytałam, patrząc na to, jak rozsiada się na kanapie.
- Miałem niby wrócić do siebie, ale nie chce mi się jechać przez całe miasto, więc pewnie zostałbym u Jules. A co?
- Bo pewnie teraz będzie chciała mnie pilnować całą noc. Nie mam dwóch dodatkowych pokoi, ale w sumie mogę z nią spać, więc będzie miejsce dla ciebie – powiedziałam z uśmiechem.
- Spoko. Mnie wystarczyłoby nawet miejsce na kanapie. Sypiałem w gorszych warunkach i często wykorzystywałem do snu podłogę…
- Bez przesady – przerwałam mu, zagryzając wargę i zerknęłam na telewizor. – A skoro w sumie i tak zostaniecie, chcesz się napić, skoro Julia wyszła? – spytałam.
- Jezu, z chęcią. Kocham ją, ale czasami jest tak upierdliwa jak wrzód na dupie. I mam wrażenie, że mam dwie matki, a nie jedną – powiedział, a ja od razu poderwałam się uradowana do góry, podchodząc do swojego mini barku. Wyciągnęłam dwie czyste szklaneczki, do których nalałam brunatnego płynu, mieszając go z colą.
- Jules wzięła ze sobą telefon? – spytałam.
- Yup, nie rusza się przecież bez niego – powiedział ze śmiechem, a ja zerknęłam na zegarek.
- Mógłbyś do niej zadzwonić? Powiedz, żeby wprowadziła samochód do garażu. Po co ktoś ma go widzieć przed budynkiem? No i może być narażony na zabrudzenia, a tak w garażu mu nic nie będzie grozić – skwitowałam. – Chcesz lodu?
- Może być bez – odpowiedział, unosząc biodra do góry, by wyciągnąć z kieszenie beżowych spodni telefon. Chwilę później postawiłam przed nim szklaneczkę, sama siadając prawie obok, patrząc na to, jak dzwoni do siostry. – Jules? Audrey mówi, żebyś wstawiła później samochód do garażu, bo jest miejsce. No… A nie chciałaś? No więc właśnie. Jedź ostrożnie! Tak, oglądamy film – powiedział, zdecydowanie kłamiąc, aż zakryłam usta, żeby się głośniej nie zaśmiać. On rzeczywiście był dobrym aktorem. Nawet, jeśli w tym momencie ściemniał jedynie swojej siostrze. Rozłączył się i tym razem odłożył telefon na blat.
- Nie chciała zostać? – spytałam zaciekawiona.
- Chciała, ale nie myślała, że się na to zgodzę – stwierdził, sięgając po swojego drinka z rumu i coli.
- No patrz. Cóż za zbieg okoliczności – parsknęłam śmiechem, a on mi zawtórował.
- Za co pijemy? – zapytał po chwili, a ja zaczęłam nad tym myśleć. – Już wiem. Za nasze poznanie, bo dużo słyszałem o tobie od Jul oraz za to, żeby w naszym życiu było mniej chujowych osób – uśmiechnął się w wyjątkowo powalający sposób i tylko moment zajęło mi zreflektowanie, co powiedział, po czym skinęłam głową, a następnie stuknęliśmy szkłem i obydwoje upiliśmy po łyku drinka. Jego towarzystwo było jednym z tych, w których zapragnęłam spędzać więcej czasu. W magiczny sposób sprawił, że przestałam myśleć o tym, że dzisiejszy wieczór z Michaelem był porażką życia. Uśmiechałam się i śmiałam więcej w jeden wieczór, niż przez ostatni tydzień. Dylan był naprawdę pozytywną osobą i już rozumiałam, dlaczego Julia tak często go zachwala. I czemu twierdzi, że jest popieprzony. Jego zachowanie tak bardzo przypominało moje i Lisy, dlatego jeszcze bardziej zapragnęłam poznać znacznie bliżej tego człowieka. I nawet, kiedy Julia wróciła obładowana naszym żarciem, my nie przestaliśmy rozmawiać i śmiać się. Oczywiście zdążyłam przed jej powrotem sprzątnąć ślady po naszej drobnej, alkoholowej zbrodni i udawać, że kompletnie nic prócz rozmowy i oglądania filmu nie robiliśmy. Byłam prawie w szampańskim humorze i dzięki alkoholowi stałam się nieco bardziej odważna, podkradając mu serową frytkę, a on zabrał nawet kawałek mojej quesadilli. Julia patrzyła na mnie i na niego z nieco zdziwioną miną, ale nic nie skomentowała. Po prostu zajmowała się swoim jedzeniem. Musiałam z nią mimo wszystko pogadać, bo nie podobało mi się jej zachowanie. I nie, nie chodziło mi o to, że zwracała mi czy jemu uwagę, ale o to, jak rozdrażniona była. Coś mi nie grało i jako jej przyjaciółka, musiałam się dowiedzieć co. Na szczęście miałyśmy dzisiaj spać razem, więc miałam szansę z nią pogadać.
- Uzgodniłam z Dylanem, że on zajmie „twoją” sypialnię, a ty dzisiaj będziesz spać ze mną – powiedziałam, z uśmiechem patrząc na nią, kiedy oblizywałam palce po kolejnej tłustej frytce zabranej od Dylana z talerza.
- Nie ma sprawy, chociaż w sumie mogłabym nawet spać na kanapie – uśmiechnęła się lekko. Spojrzałam na Dylana, mając nadzieję, że chociaż on mi wytłumaczy, o co chodzi z jej zachowaniem, ale on jedynie wzruszył ramionami. Cudownie. Obydwoje wiedzieliśmy tyle co nic.
- Nie żartuj sobie, Jules. Moje łóżko jest na tyle duże, że zmieścimy się tam dwie. – Wytarłam dłonie o serwetkę, po czym przytuliłam brunetkę do siebie. – Kocham cię, Jules – powiedziałam słodkim głosem, układając policzek na jej ramieniu.
- Ja ciebie też – powiedziała, obejmując i mnie. Uwielbiałam ją, chociaż często działała mi na nerwy. Jednakże była jedyna w swoim rodzaju i no cóż, teraz nie potrafiłabym ot tak po prostu zerwać z nią kontaktu. Miałam nadzieję, że to jest taka przyjaźń na zawsze.

Obiecałam Dylanowi, że zaraz doniosę mu ręcznik, po który musiałam iść aż do swojej garderoby. Była prawie pierwsza, ja spałam na stojąco. Julia poszła się kąpać zaraz po tym, jak wyszłam ze swojej sypialni z dużym, miękkim ręcznikiem dla Dylana. Dzięki Julii, Dylan miał tez szczoteczkę do zębów, bo w pobliskim otwartym całodobowo sklepie po drodze kupiła jedną dla niego. Zapukałam do drzwi łazienki, w której był Dylan i grzecznie czekałam, aż otworzy.
- Mam ręcznik – powiedziałam, stojąc i przyciskając do siebie granatowy, miękki materiał.
- Już myślałem, że o mnie zapomniałaś – skwitował i nagle drzwi się przede mną otworzyły. Aż zabrakło mi powietrza w płucach, którym się mimo wszystko zachłysnęłam. Zmęczenie odeszło w niepamięć jak ręką odjął. Matko kochana. Dlaczego nikt mnie nie uprzedził, że on na żywo bez ciuchów wygląda jeszcze lepiej, niż na zdjęciach? I trzymał w dłoni swoją koszulkę, więc tuż przed chwilą musiał ją zdjąć z siebie.
Wiem, że to było bezczelne z mojej strony, ale nie powstrzymałam się przed zlustrowaniem go od góry do dołu i zagryzieniem wargi, po czym powędrowałam wzrokiem w górę na jego twarz. Miał na niej wymalowany typowo samczy uśmiech, który mówił mi, że podoba mu się to, jak zareagowałam na niego. Audrey, oddychaj.
- Nie mogłabym – stwierdziłam, gapiąc się. Stałam i po prostu się gapiłam jak mało inteligentna istota. Gdyby Julia to widziała, zrobiłaby mi taką pogadankę, że poszłoby mi w pięty. Na szczęście była w drugiej łazience. Co z tego, że właśnie wychodziłam przed nim na idiotkę? On był tak kurewsko przystojny, że przez moment przeszło mi przez myśl, że źle się stało, że jednak nie zdążyłam spuścić z siebie powietrza z Michaelem, a zaraz po tym pomyślałam, że on musi być zajebiście dobry w łóżku.
- To dobrze – powiedział z lekkim uśmiechem i przechylił głowę na bok. – Dostanę ten ręcznik, czy niekoniecznie? – spytał. A ja pokiwałam żwawo głową, wyciągając do niego rękę z mięciutkim materiałem.
- Proszę – powiedziałam, uśmiechając się do niego i opuściłam zawstydzona wzrok w dół, czerwieniąc się. Niestety nie miałam już ani grama makijażu na twarzy, więc wszystko było widać jak na dłoni. Odchrząknęłam i zrobiłam krok w tył. – Miłej kąpieli, Dylan – powiedziałam, patrząc na niego spod byka.
- Dzięki Audrey. Tobie też – powiedział, a ja skinęłam głową w podzięce i odwróciłam się, drepcząc szybciutko do swojej sypialni, gdzie mogłam się zapaść pod ziemię. Słyszałam, jak zamyka za sobą drzwi, ale nawet nie przyszło mi do głowy odwrócenie się w tamtą stronę. Wleciałam do siebie, siadając od razu na łóżku i zakryłam policzki dłońmi, licząc na to, że rumieńce znikną szybciej. To, w jaki sposób na mnie działał, nie do końca było czymś dobrym. Na litość boską. Nie mogłam o nim myśleć w taki sposób. Był młodszym bratem mojej przyjaciółki, był kimś z wyższej półki mimo wszystko i na domiar złego był zajęty przez pewną blondynkę. Ale mnie w pamięci już utkwił widok Dylana bez koszulki w moim mieszkaniu. A zaraz po tym zaczęły się wykształcać w mojej wyobraźni obrazy tego, co mógłby ze mną zrobić gdyby tylko chciał. Na ile sposobów i w jakich miejscach. Aż jęknęłam zakrywając twarz poduszką. Ja pierdolę, ktoś powinien mnie naprawdę mocno przerżnąć. Może wtedy bym tak nie wariowała i nie myślała w takich kategoriach o takich facetach?
- Wszystko w porządku? – spytała Julia, która wyszła z łazienki ubrana w jedną z moich większych koszulek, których miałam pod dostatkiem, jako osoba, która preferuje tylko tego typu piżamy. Albo ich brak. W sumie lubiłam spać nago, bo to była chyba jedna z najbardziej wygodnych rzeczy.
- Nie – mruknęłam. – Twój brat bierze prysznic, albo już wyszedł, nie wiem. Idę się wykąpać – powiedziałam, podnosząc się z łóżka i odrzuciłam poduszkę za siebie. Wyciągnęłam z komody czystą bieliznę i poszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam z siebie wszystko i zawędrowałam do garderoby, by wyciągnąć kolejną koszulkę, czystą, białą i w końcu zaczęłam napuszczać do wanny wody, przyglądając się sobie w lustrze. Zielone oczy, ciemne włosy, urocze dołeczki w policzkach, pełne usta, ciut ciemniejsza karnacja, wystające obojczyki, nie za wielkie piersi i biodra niczym szafa trzydrzwiowa. Ale w sumie zdążyłam zaakceptować sama siebie. Może pomijając te odrobiny rozstępów, które przypominały mi o tym, że zanim wzięłam się za siebie, wyglądałam jak pulpet. Weszłam do wanny, od razu zanurzając się w wodzie po szyję i odchyliłam głowę do tyłu, przymykając powieki. Musiałam spuścić z siebie powietrze, dlatego przesunęłam dłonią po swoim ciele, wsuwając ją między nogi. Musiałam znaleźć faceta, koniecznie.

*

Spojrzała na swojego brata, jakby oczekując odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Dlaczego Audrey zachowywała się tak dziwnie? Dlaczego była zarumieniona i dlaczego jej oczy tak błyszczały? Przecież nic nie mogło się stać. Znała swojego brata i wiedziała, że sam nie zrobiłby nic, będąc w związku z kimś.
- Co się tak patrzysz? – spytał, unosząc brew do góry, po czym odłożył wszystkie swoje rzeczy na fotelu w rogu pokoju, zostając w samych bokserkach. Przecież Julia była jego siostrą, poza tym nie miał czego się wstydzić. Był całkiem dobrze zbudowanym facetem.
- Zastanawiam się o co chodzi Audrey – powiedziała na głos. – Zrobiłeś coś? – spytała. Nie, nie mógł. Przecież go tak dobrze znała.
- Nie – powiedział. – Przecież wiesz, że nie mógłbym – usiadł skrzyżnie na łóżku, drapiąc się po wewnętrznej stronie uda.
- Ale podoba ci się. To widać, Dylan – westchnęła cicho. – Jak z Britt?
- Nie pytaj. Mam jej dość, tylko nie do końca wiem, co z tym fantem zrobić. Tak jak na początku było fajnie, tak zaczyna mnie powoli irytować jej zachowanie. Ciągle się czepia, że jak ona ma wolne, mnie nie ma. Ale zapomina chyba, że nie tylko ona pracuje. Nie mogę non stop się wykręcać od roboty, bo ona ma taki kaprys. Później strzela jakieś fochy i chuj wie o co właściwie jej chodzi – mruknął, robiąc skwaszoną minę. Kompletnie zignorował słowa siostry na temat jej przyjaciółki. A pomyśleć, że Julia niegdyś przyjaźniła się naprawdę mocno z Brittany. Teraz pozostały na stopie koleżeńskiej. On sam nie wiedział dlaczego.
- Rozmawialiście? – kolejne pytanie.
- Tu rozmowy nic nie dają. Przecież ci mówiłem. Powinniśmy to zakończyć, zanim zrobi się toksycznie. Jestem zmęczony jej humorkami i dziecinnym zachowaniem.
- Ale kochasz ją, prawda? – Jules założyła włosy za ucho, patrząc w ciemne tęczówki brata. Musiał ją kochać. Tyle ich łączyło, byli tyle lat ze sobą. To wszystko nie mogło zniknąć. Dylan nie mógł zabrać jej jedynego promyka nadziei, że miłość jeszcze gdzieś w świecie istnieje. Po prostu nie mógł.

~*~

Generalnie to jeszcze jeden błąd menu, a się poddam. Nie odpisałam na poprzednie komentarze, boję się tykać cokolwiek na tym blogu, co by się nie spieprzyło. W tym rozdziale używałam wulgaryzmów, miało być +18, nic z tego nie wyszło, bo szlag trafił pierwszą wersję rozdziału wraz ze starym laptopem, a ten nowy powstał zaledwie w trzy dni patrząc na mój dziwnie napięty grafik. Moim wytłumaczeniem na długą przerwę w postach jest fakt, że czasem zapominam jak mam na imię, ale mimo wszystko wciąż pamiętam o tej historii. Liczę na wasze szczerze opinie i mam nadzieję, ze będzie wam się podobać ten rozdział, tak jak podoba się mnie.

9 komentarzy:

  1. :):) brak mi słów ;D genialne!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia :3
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe wątki, chociaż wszystkie działy się w jednym miejscu. Zaczęłaś od kłótni Audrey i Michaela, a skończyłaś na poważnej rozmowie rodzeństwa i to wszystko w domu Harris. W międzyczasie pojawił się niewinny flirt, dobry humor, trochę rumieńców. Nie mam pojęcia, gdzie ta historia prowadzi i jak się rozwinie, ale czuję, że znajomość Audrey i Dylana będzie ciekawa i kolorowa, nie wiem tylko, w jaki sposób. Ale dowiem się kiedyś, prawda? Mam nadzieję, że to, co pisałaś wczoraj, to tylko i wyłącznie wynik podłego nastroju.

    Głowa do góry, kochana! Znowu spisałaś się naprawdę dobrze, a sposób w jaki piszesz coraz bardziej mi się podoba. Zmienił się bardzo od czasu Kubka, na plus. Kiedyś lubiłam go mniej, teraz mi odpowiada w stu procentach właściwie.

    I nie wiem, co ze mną, ale kiedyś uwielbiałam długie rozdziały, a teraz mnie ona przerażają. Ale w momencie, kiedy A. i D. napili się, jakoś łatwo poszło czytanie dalej.

    Trzymaj się, buziaki,
    Oli.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Life written by coincidence..." zostało nominowane na blog miesiąca. Ankieta, w której można oddawać głosy znajduje się na stronie głównej spisu lub pod linkiem: http://sonda.hanzo.pl/sondy,246163,i5Bh.html

    Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Michael jest typem faceta, na którego ja sama pewnie bym poleciała. Przystojny, pewny siebie, ambitny, dobrze zarabiający....ale czym to jest, jeżeli jest męską dziwką. Szkoda, że tacy faceci mają tylko jeden tor myślenia, jeżeli chodzi o kobiety. A mógł to być TEN książę z białego konia. Okazał się być, jak to określił kiedyś mój Piter "skurwielem z czarnej beemki, na którego każda poleci, bo jest nim zaślepiona". No cóż...typy spod ciemnej gwiazdy mają coś w sobie, czego chcemy spróbować, prawda?
    Bardziej zwróciłam swoją uwagę na to, że Dyl lata za swoją siostrą niczym piesek. Wybacz za to porównanie, ale wiesz, że nie pierd&lę się w jakieś ch*je - muje. To trochę dziwne...bo obraz rodzeństwa - brat i siostra - jak dla mnie są synonimem do "wieczna wojna" czy coś w ten deseń. Ale załóżmy, że pomyślałam teraz o nich, jak o pewnym bliźniaczym rodzeństwie xD. Forever and ever, wathever xD
    I w sumie myślałam też, że jak Jul wyjdzie, to oboje spalą się ze wstydu, siedząc cicho na dwóch krańcach kanapy...a tu proszę! Kota nie ma, myszy harcują! Co masz jeszcze dobrego w barku? Bo w tym momencie moja cola woła o dodatek ( i nie mam na myśli lodu czy cytryny...ani niczego do jedzenia).
    Ale dobra, kurwa, zrobiłam się głodna, ale nie będę żarła na noc, bo znowu będę wyglądać jak świnia. Pamiętaj, od jutra mam detoks, więc z łaski swojej, nie opisuj szczegółowo jedzenia, dobra? Bo chyba tego nie zniosę xD A zjadłabym coś z grilla, fuck!
    I....i...w sumie to na koniec dodam, że scena łazienkowa mi się podoba. Harris, taka pizdeczka xD Myślałam, że chociaż trochę się wymacają...a tu dupa. Czekałam na takie chwile na TSM, więc skopę Ci dupsko, jak nie przeczytam tego TUTAJ! Nawet jeżeli będziesz już w "Junajtet Stejt".
    Dziękuję, mogę już zajarać!
    Do następnego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Kocham Cię i pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie świetny rozdział :D
    Haha, ach ta Audrey i jej zachowanie wobec Dylana :D
    Bardzo ciekawie piszesz, będę wpadał częściej :)

    truelifebydamien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Informuję, że ten blog został wybrany do udziału w konkursie na Blog Czerwca organizowanym przez internetowy-spis.blogspot.com. Zasady konkursu znajdują się w Dziale Blogu Roku na podanej wyżej stronie. W
    imieniu całej załogi życzę miłej zabawy i zajęcia jak najwyższego miejsca.

    Pozdrawiam.

    Alexx, Internetowy Spis.

    OdpowiedzUsuń
  8. Puk, puk!
    Tak, to ja. Po prawie miesiącu, ale doszłam do wniosku, że skoro i tak do pracy idę na popołudnie, to czemu by w końcu nie skomentować? Zwłaszcza, że już tyle razy obiecywałam i nic z tego nie wychodziło... Tak. Jestem niesłowna, ale w sumie to już wiesz.
    Anyway.
    Nie lubię Michaela. Wkurza mnie strasznie jego podejście do życia i Audrey, ale to tylko kwestia tego, że moja sytuacja była łudząco podobna. Okej. Fajnie, że jest przystojny, ale do kurwy nędzy na tym się świat nie kończy.
    Dobrze, że pojawił się Dylan. Liczę na to, że Audrey da sobie święty spokój z tym gnojem i weźmie za brata Julii :) Aczkolwiek odnoszę dziwne wrażenie, że przyjaciółka nie będzie jakoś specjalnie szczęśliwa... No trudno! :D
    Jak wszyscy oczywiście wiemy gdzieś tam daleko hen istnieje suka Britt. Jebnięta suka Britt ma ode mnie zakaz pojawiania się w tym opowiadaniu i psucia życia naszym bohaterom! :D W końcu... dziewczyna nie ściana, da się przestawić ;) A zwłaszcza taką, której się nie kocha.
    Co ja Ci mogę jeszcze, żabko, powiedzieć? Jestem mniej więcej świadoma tego, co będzie dalej, a i tak nie mogę się doczekać. Wiem, że teraz masz mega zapierdol ze wszystkim, ale liczę na to, że wyjazd nie odbierze Ci radości z pisania, bo uwielbiam Ciebie, to opowiadanie i fakt, jak lekko Ci to idzie. Będę to zapewne powtarzać bez końca, więc zacznij się przyzwyczajać: pisz, pisz, pisz!
    Kooooocham! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie! Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń